środa, 23 maja 2012

Pierwsza warka

Po wizycie na Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa  postanowiliśmy wreszcie wziąć się za własne piwo. Jako, że jest to nasza pierwsza próba pokusiliśmy się o dość obszerną dokumentację całego procesu. Gar kupiliśmy na Allegro, resztę przyrządów i składników we wrocławskim sklepie twój browar.

Na pierwszy ogień wybraliśmy piwo Full Aroma Hops, przepis zaczerpnęliśmy z piwo.org. Wybraliśmy je ze względu na prosty skład -  jeden rodzaj słodu, dwa rodzaje chmielu. Jest piwem górnej fermentacji - akurat na lato i powinno mieć mocno chmielowy smak, co nam odpowiada.

Postanowiliśmy warzyć u Marysi. Dzień wcześniej miałem ześrutować słód i poważyć drożdże celem proporcjonalnego dostosowania do wielkości warki. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem i ostatecznie gotowanie zaczęliśmy dosyć późno. Pierwszym problemem okazało się właśnie śrutowanie - ręczny młynek nie nadawał się do tego, podobnie jak thermomix - wypadała mąka albo całe ziarna. W końcu znalazła się maszyna zdolna podołać temu zadaniu - stary, elektryczny młynek "do czegoś" ;).




Śruta nie była idealna - zostało trochę całych ziaren, ale uznaliśmy, że lepiej już nie będzie.



W końcu się udało. Kolejny etap - zacieranie.



Całość słodu została wrzucona do gara. Tutaj wkradł się nam błąd - podczas drugiej przerwy temperatura powinna wynosić 70-72oC, niestety mierzyliśmy ją przy brzegu i po zamieszaniu okazało się, że jest o kilka oC więcej niż trzeba. Nie zniechęciliśmy się tym i walczyliśmy dalej i bardzo dobrze - po zakończeniu zacierania gęstość brzeczki (blg) była taka jak podana w przepisie.




Następnie przyszła pora na przefiltrowanie naszego zacieru. Poszło całkiem sprawnie, rurka z oplotu bardzo dobrze się spisuje. Przy zwracaniu dość sporych ilości brzeczki przedniej przy filtracji i wysładzaniu da się otrzymać całkiem klarowny płyn.




Po całej operacji przyszła pora na chmielenie. Zawinęliśmy chmiele w szmatkę, żeby nie trzeba było później chmielin łapać po całym garze wrzątku. Chmielimy oczywiście szyszką.




Na koniec należało brzeczkę schłodzić, przelać do fermentatora, zadać drożdże i zamknąć celem przefermentowania. Jako że po schłodzeniu trzeba być już bardzo ostrożnym w kwestii czystości użyliśmy odkażacza do zabiegów medycznych na bazie mieszanki alkoholi do oczyszczenia używanych narzędzi. Chłodziliśmy gar w wannie z zimną wodą - nie jest to specjalnie efektywne, ale jakoś się udało.
Przelaliśmy wszystko do fermentatora, zapominając, że kranik w nim jest otwarty. Tym sposobem trochę brzeczki wylało się na podłogę. Mniej piwa będzie :(. W dodatku strasznie się lepi i ciężko to umyć.
Po zatrzymaniu powodzi dodaliśmy jeszcze drożdże (s-04) rozpuszczone uprzednio w ciepłej wodzie (<30oC).

Aktualnie fermentator stoi sobie w piwnicy i radośnie bulka, więc może coś z tego będzie :)

- Marek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz