czwartek, 5 lipca 2012

Niespodzianka

Przyszedł listonosz. Tato poszedł odebrać przesyłkę, okazuje się, że polecony i to do mnie..
Trochę zdenerwowany (mandat jakiś czy co?) biorę kopertę, patrzę na nadawcę a tam...
Browar Kormoran z Olsztyna przysłał mi swój otwieracz, bez żadnego wyjaśnienia z jakiej to okazji!

Zdjęcie ze strony p. Tomasza Niewęgłowskiego -  http://www.tomasznieweglowski.pl/ 

Cóż, pozostaje się cieszyć i zakupić ich Irish Beer:)

poniedziałek, 2 lipca 2012

Birofilia 2012

W dniach 15-16 czerwca 2012 odbywał się w Żywcu festiwal Birofilia. Jako, że podobno jest to największy festiwal piwa w Polsce nie mogło nas tam zabraknąć. Za planowanie wyjazdu zabraliśmy się "po naszemu" - na ostatnią chwilę. W przeddzień wyjazdu obdzwanialiśmy wszystkie możliwe "noclegownie" i oczywiście wszystko było zajęte. W końcu udało się zarezerwować miejsce w pensjonacie... dokładnie po drugiej stronie miasta! Za to w przystępnej cenie 35/os/noc, z łazienką w pokoju (WC na korytarzu) i z pięknym widokiem na góry.





Zakwaterowaliśmy się i wyruszyliśmy do browaru. Okazało się, że aby dojść na przystanek autobusu, który jeździ co jakieś 40 minut trzeba przejść spory kawałek z górki przez las. Oczywiście przyszliśmy 3 minuty po odjeździe. Poczekaliśmy na następny i jakąś godzinę później byliśmy na miejscu. Pierwszym co rzucało się w oczy były wielkie, czerwone mury zbudowane ze... skrzynek od Żywca.



Gdy weszliśmy na teren festiwalu pierwsze kroki skierowaliśmy do punktu informacyjnego, gdzie dowiedzieliśmy się, że lokalną festiwalową walutą są plastikowe żetony sprzedawane w paczkach po 10 i 20 sztuk. Żeton taki miał wartość 2 zł. Oprócz tego należało zakupić mini pokale 100 ml celem degustowania próbek piw.



Przeszliśmy alejkę piw świata (ponoć mieli 350 różnych), namiot festiwalowy, gdzie zainstalowali się piwowarzy domowi i browary rzemieślnicze, zajrzeliśmy do rejony gastronomii i okazało się, że to wszystko! Spacer zajął nam może ze 3 minuty. Był jeszcze duży namiot kolekcjonerów, ale jako że przyjechaliśmy napić się piwa a nie kupić zagraniczną etykietę zajrzeliśmy tam tylko na chwilę.






Wybraliśmy się też na wycieczkę po browarze Żywiec. Wrażenia można opisać tak: wielki zakład przemysłowy, w środku gorąco i pachnie słodem. Rozmiar całego kompleksu robi wrażenie.

Linia rozlewnicza Heinekena

Palarka do słodu

Byliśmy nieco zawiedzeni rozmiarami imprezy - podobno miała być największa, a w porównaniu z wrocławską wypadała jak Społem przy Tesco. Za to możliwość spróbowania piw domowych innych niż nasze przemawiała na jego korzyść - na FDP się na to nie załapaliśmy ze względu na kilometrową kolejkę. 

Piwa domowe

Piwowarzy domowi przy swoim stoisku

Piwowarzy domowi podczas przerwy :)


Drugiego dnia imprezy oglądaliśmy pokaz warzenia witbiera. Kiedy brzeczka się filtrowała rozmawialiśmy z prowadzącymi ów pokaz i dowiedzieliśmy się kilku przydatnych rzeczy. Później oglądaliśmy też wywiad z jednym z jurorów festiwalowych Donem Jeffreyem. Mieliśmy okazję zapytać go o jego ulubione piwo - stwierdził, że takiego tutaj nie ma, bo jest to tradycyjne angielskie ale przechowywane w beczce bez ciśnienia. Trudno mu się dziwić, skoro należy do CAMRA - Kampanii dla Prawdziwego Angielskiego Ale.

Don Jeffrey

 Podczas Birofilii udało nam się spróbować większości rodzajów piwa jakie było dostępne w alejce piw świata - m.in. wszystkich lambiców oraz kolorowych berliner weisse :).  Nie wszystkie przypadły nam do gustu - Barley Wine z Brewdog okazało się tak ciężkie, że połowa kufelka 100ml użyźniła (a może wypaliła) trawnik.Wypiliśmy również sporo piw domowych oraz tych z browarów rzemieślniczych. Mieliśmy okazję porozmawiać z innymi osobami, które warzą piwo w domu i nauczyć się od nich kilku sztuczek. Udało nam się nawet zdobyć recepturę na Milk Stouta, który był bardzo smaczny - wypróbujemy ją jak będzie już chłodniej na dworze.

Nie samym piwem człowiek żyje (nawet na tego typu imprezie), więc próbowaliśmy również przysmaków dostępnych na stoisku gastronomicznym. Na wyróżnienie zasługują dwa sery, które tam kupiliśmy - Old Poland Rubin oraz Koryciński z czarnuszką. Do piwa idealne ;) - zostaną szerzej opisane innym razem.


W  Żywcu zostaliśmy jeszcze dzień po Birofilii. Miasto jest bardzo urokliwe, w szczególności pałac Habsburgów i mieszczące się w nim muzeum oraz otaczający go park (z pasącą się w nim krową).

Generalnie rzecz biorąc wycieczka się udała, co z resztą widać po naszych (podchmielonych) minach ;)